sobota, 5 grudnia 2015

Mi Lan Xiang Dan Cong & Phoenix Dan Cong Huang Zhi Xiang

Tym razem dwa Dan Congi.

Tak, dobrze widzicie - to gaiwan, wreszcie mój własny. ;)
Pierwsze nalewanie - tragedia - ała, to parzy! i tyyyle porozlewałam (ówczesny brak cha pana mocno dał się we znaki, tyle sprzątania!), na szczęście w kolejnych parzeniach się już wycwaniłam. :P
Gaiwan jest nieduży (ok. 100 ml) i bardzo poręczny, zgrabny - w sam raz dostosowany do szerokości mojej ręki.

Jeśli chodzi o herbaciane wrażenia:

Zgodnie z zasadami, zaparzyłam Mi Lan Xiang Dan Cong w temperaturze ok. 95 stopni (I parzenie - 15 s., II - 17 s., III - 40 s.), zaś Phoenix Dan Cong Huang Zhi Xiang w 90 stopniach ( I - 25 s., II - 25 s., III - nie liczyłam, ale pewnie ok. 50 s.).

To oolongi o wysokim stopniu oksydacji (nie podano, ile procent, ale podejrzewam, że ok. 60-70%). Oba charakteryzują się prostymi, brunatnymi liśćmi, nie zwiniętymi, jak w przypadku innych oolongów, szczególnie tych słabiej oksydowanych.

Barwa ich naparu się nieco różni - Mi Lan ma jaśniejszy odcień, lekko różowawy i rdzawy, natomiast Phoenix ciemniejszy i bardziej pomarańczowy. 


Smakowo wypadają podobnie - przy obu wyczuwalna jest mocno goryczka, wytrawność i drzewność, na stronie Czarki pisano nawet o whisky, z czym nawet jestem skłonna się zgodzić (whisky serdecznie nie znoszę :P). Słodyczy, podobno również cechującej te oolongi, nie uświadczyłam. Natomiast trzeba przyznać, że w Phoenix podczas pierwszego parzenia wyczułam delikatną miodową nutę. Gdyby tylko wszystkie parzenia ją miały. ;)

Phoenix smakował mi bardziej niż Mi Lan, jest bardziej wyrazisty, mniej trawiasty i gdzieniegdzie czuć nutkę miodu, mimo iż, że to właśnie Mi Lan oznacza miodową orchideę. :P 
Przy czym, w przypadku Mi Lan zalecam I parzenie dłuższe niż powyżej - ok. 40 s. - wówczas herbata jest smaczniejsza i mocniejsza (i goryczka niestety mocniej wyczuwalna).  

Mi Lan Xiang Dan Cong:

 
 Phoenix Dan Cong Huang Zhi Xiang:



5 komentarzy:

  1. Wow!! Gaiwan :D Poparzone palce, to na początku chyba (niestety) standard... ale potem, to na prawdę cudowne naczynko ;) I ten kształt... jak ja go lubię ^^ A teraz, jak tam? :) Dobrze Ci się go używa? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz - naprawdę dobrze. :) To też kwestia kształtu i wielkości mojego gaiwana, jest jakby stworzony pod moją dłoń. Do małych porcji i wielu parzeń sprawdza się wyśmienicie. Miałeś rację w tym względzie. ;)

      Inna rzecz, że moje serce pozostało raczej przy shiboridashi. ;) Dobrze, że mam jeszcze to mniejsze z Cieszyna, to mogę parzyć herbatę typowo w stylu gonfu cha. Chyba zaczynam się nawracać na naczyńka o pojemności poniżej 200 ml. ;)

      Usuń
    2. Parzenie Gongfu daje na prawdę wyśmienite rezultaty. Uwielbiam obserwować, jak herbata ewoluuje podczas kolejnych parzeń... niesamowite doznania ;)

      A do samotnego parzenia, właśnie takie naczynia sprawdzają mi się najlepiej :)

      Usuń
  2. Kuszą mnie te ciemne oolongi. Muszę sobie kupić kilka przy najbliższej okazji (czyt. jak będę mieć pieniądze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są niepowtarzalne i o specyficznym smaku - ciekawe, czy też Ci spasują. Powodzenia w przyszłych zakupach! :)

      Usuń