sobota, 19 września 2020

Pozbywanie się herbat cz. 1

Herbaty zbieram i piję namiętnie od lat! Od pewnego czasu jednak odnoszę nieodparte wrażenie, że mam ich za dużo, kupionych w herbacianym szale i pragnieniu poznawania nowości. Znakomitej większości z nich nie piję, leżą te listki odłożone w kąciku i patrzą smutno, prosząc o chwilę uwagi. 

Gust herbaciany mam od dawna wyrobiony. Utwierdzam się w przekonaniu, że nie lubię zielonych herbat, z kilkoma wyjątkami. Serdecznie nie znoszę od lat pu-erhów. Niezmiennie uwielbiam herbaty czarne i turkusowe oraz niektóre białe. Wystarczy mi w domu po kilka przedstawicieli tych rodzajów i tyle.

Nakupowałam z kilka rodzajów herbat zielonych i teraz się z nimi męczę. Co mam więc począć z pełnowymiarowymi saszetkami i próbkami herbat o różnej barwie i smaku? Ano wypić! ;) Wyrzucić byłby to najcięższy grzech herbaciarza!

Fog Green Tea

To klasyczna zielona herbata z Chin, prowincji Hubei o ciemnozielonych listkach. Fotki nie będzie, bo nie zrobiłam. Napar w smaku dla mnie dosyć paskudny - niby delikatny, ale trawiasty i z dużą goryczką. Żadnych kwiatów ani masła nie wyczułam. Zdołałam wypić dwa parzenia. Serdecznie podziękuję! Już jej nie mam w zasobach, hurra! 

Gunpowder z czarną porzeczką i żeń-szeniem

Dosyć przyjemna w smaku aromatyzowana zielona herbata, głównie dzięki dodatkom, jednak jako już rzekłam, nie gustuję w zielonych... Tutaj także wyczuwalna jest goryczka i roślinność smaku charakterystyczna dla zielonych herbat. Fotki również brak.

China Snow Buds 

Mam mieszane odczucia odnośnie tej herbaty. To herbata biała, jak nazwa wskazuje, oczywiście z Chin, prowincji Yunnan, po polsku można ją przetłumaczyć jako "Śnieżne Pąki". Zaparzyłam ją dwukrotnie w ok. 77-80 stopniach C, najpierw przez 3 minuty, a potem 5, a później jeszcze dwukrotnie inną, znacznie mniejszą porcję liści.

Po pierwszym parzeniu zwrócił moją uwagę przede wszystkim ładny, lekko różowawy kolor naparu. Smak względnie delikatny, wyczuwalna jest w tle smużka prażonych ziaren, jednakże w momencie przełykania i po przełknięciu na języku pozostaje bardzo gorzki posmak. Psuje on mój odbiór tej herbaty.  Z kolei napar po zaparzeniu mniejszej porcji liści (resztka) zawierał w smaku znacznie mniej goryczki. Stąd wniosek, że tej herbaty nie należy parzyć metodą gong fu cha (ok. 1/3-1/2 liści na gaiwan), tylko bardziej w "zachodni" sposób (ok. 1/4 listków na gaiwan). 

 
 

Hawaii Kīlauea Mountain Oolong

To oolong, który, zgodnie ze swoją nazwą, rośnie na zboczach wulkanu Kilauea na wyspie Hawai'i. Ma ciemnobrązowe listki.

Zrobiłam 3 parzenia w temperaturze 96-90 stopni C przez kilkadziesiąt sekund. Ta herbata potwierdziła moją miłość do oolongów! :) Pierwszy i drugi i trzeci łyk – pychota! Cudowny, kwiatowo-miodowy smak we wszystkich parzeniach, zero goryczki! Czuć miodowy posmak przede wszystkim w pierwszym parzeniu, przy dalszych staje się bardziej kwiatowy. Kolor naparu piękny - bursztynowo-miodowy. Kilauea oolong to niezwykle rzadki rarytas, jednakże zdecydowanie warto go poznać!

 
 

 



2 komentarze:

  1. Hurtowe podsumowanie:D Dobrze, że wróciłaś. Przepiękny cha pan:). Hm... właśnie myślę z czym zaparzyć żeńszeń, myślałam o zielonej właśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, bardzo Ci dziękuję za komentarz! :) Chapan urzekł mnie od pierwszego wejrzenia, aż musiałam go kupić. :) Zielona z żeńszeniem dobrze się komponuje. Dalsze hurtowe wpisy jeszcze będą, na razie jednak wrócę do pojedynczych. :)

      Usuń