Zrobiłam po kilka parzeń 3 rodzajów herbat turkusowych, a że moi Domownicy nie gustują w tego typu cudactwach (wypili łącznie może ze 4 czarki), resztę wchłonęłam sama.
Co za dużo, to niezdrowo. :P
Tym razem prezentuję dwie próbki herbaty z tego samego kultywaru, jednakże zupełnie inne - pochodzą z różnych krajów, różnią się procesem przygotowania liści i mają inne walory smakowo-zapachowe. ;)
Tie Guan Yin - Żelazna Bogini Miłosierdzia to bardzo znany lekko oksydowany oolong wywodzący się z Anxi w prowincji Fujian w Chinach. Od dawna uwielbiam jego nazwę, zarówno w wersji polskiej, jak i chińskiej. <3 Tę próbkę kupiłam w małym, hermetycznym oryginalnym chińskim opakowaniu - dodaje walorów estetycznych. ;)
Smak tej herbaty jest delikatny, ale wyraźnie kwiatowy - przypomina mi jaśmin. Pychota!
Z kolei Lishan Tie Guan Yin jest produkowany na prywatnej plantacji Lishan Diao Qiao Tou w Lishan na Tajwanie. Podlega dwutygodniowemu procesowi prażenia. Zalicza się do mocno oksydowanych oolongów. Moja próbka pochodzi z tegorocznych majowych zbiorów. To rzadka herbata, co niestety odbija się w cenie.
Smak jest mocny i bardzo drzewny. Interesujący i przypadł mi do gustu - jednak to według mnie herbata na wyjątkowe okazje, zbyt "ciężka" na co dzień. Zdecydowanie raczej nie dla amatorów lekkich oolongów. ;) Z opisu wynika, że wyczuwalny jest także miodowy i słodki aromat. Przyznam, że akurat tego nie poczułam, bardziej "ostrość" prażonego smaku.
Herbata jest bardzo wydajna, podobno może mieć kilkanaście parzeń, zrobiłam jednak 8, więcej nie byłabym w stanie wypić. :P Zwykle moim zdaniem w herbatach 2 pierwsze parzenia są dobre, reszta już trawiasta, a tutaj faktycznie wyraźny drzewny smak utrzymywał się w dalszych parzeniach.
Próbka Tie Guan Yin w zgrabnej torebeczce:
Lishan Tie Guan Yin i Cacuszko:
Narobiłaś mi smaku na mocniejsze oolongi, będę się musiał w końcu z nimi na poważnie zmierzyć :)
OdpowiedzUsuńWiem, jak to jest, kiedy nikt nie chce "pomóc" w herbacie. Nie wylejesz, bo przecież szkoda, a żołądek nie jest workiem bez dna. Ja zazwyczaj dopijam resztę przez kilka następnych godzin, jest zimna, ale dobra herbata nawet po wystygnięciu smakuje ;)
Ładny czapan, też taki chcę :D
Dziękuję. Trzymam kciuki, żebyś upolował równie ładny albo ładniejszy cha pan! :)
UsuńCiekawe, czy Ci te mocniej oksydowane oolongi posmakują. :)
Wypijanie herbaty później to dobry pomysł, jednak w moim przypadku się nie sprawdza, wybitnie nie lubię zimnej herbaty, jakiejkolwiek. ;)
Jeden mocniej oskydowany już czeka. Tylko najpierw chciałbym skończyć mini serię koreańską... czasu, potrzeba mi więcej czasu! :)
UsuńTaaak, wszystko się rozbija o brak czasu i sił. Też tak mam. ;) To czekam na Twój wpis o tym oolongu. :)
UsuńIdo, posklejana czareczka prezentuje się bardzo elegancko :) a gdzie nabyłaś Lishan Tie Guan Yin?
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi czytać. :) Herbatę kupiłam w krakowskiej Czarce, jest również dostępna w internetowym sklepie tej herbaciarni. ;)
UsuńMasz nowy chapan? :) Ciekawy i piękny wzór :)
OdpowiedzUsuńTego Lishan Tie Guan Yin też chciałbym kupić, i spróbować :) Chociaż nie wiem, czy jest to dobra decyzja po tym zdaniu: "Zdecydowanie raczej nie dla amatorów lekkich oolongów." :D
Dzięki! Nabytek z tego tygodnia. Kilka dni się zastanawiałam i w końcu kupiłam, szalenie mi się spodobał. Wreszcie koniec ze sprzątaniem całego blatu. :D
UsuńSpróbuj koniecznie, nawet jeśli nie przepadasz za mocnymi oolongami, to warto - smak ciekawy (imo) i herbata sprowadzana w małych ilościach. ;)