środa, 27 lipca 2016

Oolongowe rarytasy

Dawno mnie tu nie było! :)

Czas przenieść się z Bliskiego Wschodu znów w rejon Dalekiego Orientu.
Jak zwykle, kolejna porcyjka oolongów. ;)


Wuliangshan Gaoshan Oolong

Mocno oksydowany oolong pochodzący ze zbiorów w Yunnanie z 2008 r.
Herbata godna polecenia dla wielbicieli  mocno fermentowanych oolongów.
Na oko dałabym z 60-70 % oksydacji. 
Rzeczywiście mocno wydajna herbata - wytrzymała 9 parzeń. :) Aczkolwiek ostatnie dwa były już "trawiaste". Barwa naparu, jak na fermentowany oolong przystało, żółtopomarańczowa.
Wyczuwalna jest w smaku silna nuta drzewna i prażona, a także niestety lekka goryczka.
Liście po zaparzeniu wydzielają ciekawy zapach - nie do końca prażony, jakby z nutą słodyczy.

I parzenie - 25 sek., II - 15 sek., III - 15 sek., IV - 20 sek. V - 30 sek.


Liście przed i po zaparzeniu:



Gaiwan, czareczka w towarzystwie jadeitowego dysku bi oraz książki traktującej o sztuce azjatyckiej: 
 

Napar w czareczce:





Przy okazji pochwalę się ozdobioną przeze mnie czareczką:




Kaoribi Oolong

Bardzo nietypowa herbata turkusowa, bowiem pochodząca z ...Japonii!
A konkretnie z ogrodu Pana Shibamoto w Makinoharze (prefektura Shizuoka).
Taki japoński rodzynek, bowiem Japończycy specjalizują się głównie w herbatach zielonych, oolongi to u nich rzadkość.
Kolor naparu całkiem ładny - zielonożółty, z przewagą żółci.
Wystarczy wypić pierwszy łyk, aby wyczuć, że to japońska herbata. Smak bardzo...zielony. ;) Powiedziałabym, że na pograniczu słabo oksydowanych oolongów i herbat zielonych.

Wyczuwam też coś jakby lekki posmak słynnego umami. Na szczęście do gyokuro tej herbacie daleko. Całkiem smaczna. Najlepszy jest posmak, który zostaje na języku po jej skosztowaniu - miodowa słodycz.
Drugie parzenie niestety jest już niesmaczne - za zielone i trawiaste. ;)

I parzenie - 35 sek., II - 25 sek.

Liście przed i po zaparzeniu:


Napar w kolejnej czarce:

2 komentarze:

  1. Obie herbaty czekają w moim barku na degustację :) Poza tym wiedzę (i cieszę się bardzo) że gaiwan, pomimo początkowej Twojej niechęci do tego naczynka, przyjął się też u Ciebie! :)
    Pozdrawiam serdecznie
    Łukasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjął się, jak najbardziej! Głównie dzięki pojemności idealnej na testowanie 5 g próbek herbaty, a także wyjątkowemu dopasowaniu naczyńka do mojej ręki. :) Shibo mam większe, a houhin mniejszy.
      Marzy mi się teraz kolejny gaiwan, tym razem z ornamentami, ale coś takowych nie widzę w ofertach. ;)
      Czekam na Twoją relację z degustacji w/w herbat! ;)

      Usuń