Gust herbaciany mam od dawna wyrobiony. Utwierdzam się w przekonaniu, że nie lubię zielonych herbat, z kilkoma wyjątkami. Serdecznie nie znoszę od lat pu-erhów. Niezmiennie uwielbiam herbaty czarne i turkusowe oraz niektóre białe. Wystarczy mi w domu po kilka przedstawicieli tych rodzajów i tyle.
Nakupowałam z kilka rodzajów herbat zielonych i teraz się z nimi męczę. Co mam więc począć z pełnowymiarowymi saszetkami i próbkami herbat o różnej barwie i smaku? Ano wypić! ;) Wyrzucić byłby to najcięższy grzech herbaciarza!
Fog Green Tea
To klasyczna zielona herbata z Chin, prowincji Hubei o ciemnozielonych listkach. Fotki nie będzie, bo nie zrobiłam. Napar w smaku dla mnie dosyć paskudny - niby delikatny, ale trawiasty i z dużą goryczką. Żadnych kwiatów ani masła nie wyczułam. Zdołałam wypić dwa parzenia. Serdecznie podziękuję! Już jej nie mam w zasobach, hurra!
Gunpowder z czarną porzeczką i żeń-szeniem
Dosyć przyjemna w smaku aromatyzowana zielona herbata, głównie dzięki dodatkom, jednak jako już rzekłam, nie gustuję w zielonych... Tutaj także wyczuwalna jest goryczka i roślinność smaku charakterystyczna dla zielonych herbat. Fotki również brak.
China Snow Buds
Mam mieszane odczucia odnośnie tej herbaty. To herbata biała, jak nazwa wskazuje, oczywiście z Chin, prowincji Yunnan, po polsku można ją przetłumaczyć jako "Śnieżne Pąki". Zaparzyłam ją dwukrotnie w ok. 77-80 stopniach C, najpierw przez 3 minuty, a potem 5, a później jeszcze dwukrotnie inną, znacznie mniejszą porcję liści.
Po pierwszym parzeniu zwrócił moją uwagę przede wszystkim ładny, lekko różowawy kolor naparu. Smak względnie delikatny, wyczuwalna jest w tle smużka prażonych ziaren, jednakże w momencie przełykania i po przełknięciu na języku pozostaje bardzo gorzki posmak. Psuje on mój odbiór tej herbaty. Z kolei napar po zaparzeniu mniejszej porcji liści (resztka) zawierał w smaku znacznie mniej goryczki. Stąd wniosek, że tej herbaty nie należy parzyć metodą gong fu cha (ok. 1/3-1/2 liści na gaiwan), tylko bardziej w "zachodni" sposób (ok. 1/4 listków na gaiwan).
Hawaii Kīlauea Mountain Oolong
To oolong, który, zgodnie ze swoją nazwą, rośnie na zboczach wulkanu Kilauea na wyspie Hawai'i. Ma ciemnobrązowe listki.
Zrobiłam 3 parzenia w temperaturze 96-90 stopni C przez kilkadziesiąt sekund. Ta herbata potwierdziła moją miłość do oolongów! :) Pierwszy i drugi i trzeci łyk – pychota! Cudowny, kwiatowo-miodowy smak we wszystkich parzeniach, zero goryczki! Czuć miodowy
posmak przede wszystkim w pierwszym parzeniu, przy dalszych staje się bardziej kwiatowy. Kolor naparu piękny - bursztynowo-miodowy. Kilauea oolong to niezwykle rzadki rarytas, jednakże zdecydowanie warto go poznać!
Hurtowe podsumowanie:D Dobrze, że wróciłaś. Przepiękny cha pan:). Hm... właśnie myślę z czym zaparzyć żeńszeń, myślałam o zielonej właśnie.
OdpowiedzUsuńAniu, bardzo Ci dziękuję za komentarz! :) Chapan urzekł mnie od pierwszego wejrzenia, aż musiałam go kupić. :) Zielona z żeńszeniem dobrze się komponuje. Dalsze hurtowe wpisy jeszcze będą, na razie jednak wrócę do pojedynczych. :)
Usuń