Tym razem przedstawiam przywiezione z zagranicznego wyjazdu nowe Cacuszko (przez duże C!) do kolekcji, zakupione w ichniejszej herbaciarni.
To chińskie naczyńko wykonane z glinki yixing, będące czymś pośrednim pomiędzy gaiwanem a houhinem. Ujęło mnie od pierwszego wejrzenia!
Nie mogłam się mu oprzeć, stało na stoliku, roztaczało przede mną swoje wdzięki i prosiło oczkami kota ze Shreka, aby je przygarnąć.
Bardzo wygodne w użyciu i co najważniejsze - nie ślini się wcale! Hurrra!
To nie takie częste, 2 spośród 3 moich czajniczków yixing mają słabo wyprofilowane dzióbki i przy nalewaniu herbaty nie da się uniknąć jej rozlania.
Czasem chapan byłby naprawdę przydatny, jednak na razie go nie mam.
Cacuszko liczy sobie 160 ml pojemności.
Obok Cacuszka stoi chińska czareczka, którą dostałam na imieniny od Rodziców, a w niej tradycyjnie, cieszyński Da Hong Pao.
Na stole nie mogło także zabraknąć książki. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz