sobota, 17 października 2015

Vesper & Shiboridashi

Dzisiejszy, pochmurny i senny dzień w sam raz nadaje się na degustację czarnej herbaty. Mój wybór padł na Vesper, mieszankę czarnej, chińskiej i indyjskiej herbaty oraz białej Dragon/Phoenix Pearl  (in. Cesarska Perła - Mo Li Long Zhu, charakterystyczna herbata o aromacie jaśminu, formowana w malutkie kuleczki). Vesper to innymi słowy Gwiazda Wieczorna -Wenus, a dawniej tym łacińskim słowem określano wieczór oraz odbywaną wówczas modlitwę o zachodzie słońca (nieszpory).

Zaparzyłam Vesper w malutkim shiboridashi przyweizonym z Cieszyna (tym od pękniętej czarki).


A poniżej prezentacja moich 3 shibo i czarek do kompletu. Od prawej najstarsze, z grudnia 2013 (ok. 250 ml), następnie młodsze z czerwca 2015 (ok. 260 ml)  i najmłodsze z lipca 2015 (ok. 200 ml).
Największy sentyment mam oczywiście do tego najstarszego, raz, że było moim pierwszym shibo, dwa, dzielnie mi służy od niemal 2 lat, trzy, jest najbardziej poręczne w użytkowaniu. :)




czwartek, 15 października 2015

Cacuszko

Tym razem przedstawiam przywiezione z zagranicznego wyjazdu nowe Cacuszko (przez duże C!) do kolekcji, zakupione w ichniejszej herbaciarni.

To chińskie naczyńko wykonane z glinki yixing, będące czymś pośrednim pomiędzy gaiwanem a houhinem. Ujęło mnie od pierwszego wejrzenia!
Nie mogłam się mu oprzeć, stało na stoliku, roztaczało przede mną swoje wdzięki i prosiło oczkami kota ze Shreka, aby je przygarnąć.
Bardzo wygodne w użyciu i co najważniejsze - nie ślini się wcale! Hurrra!
To nie takie częste, 2 spośród 3 moich czajniczków yixing mają słabo wyprofilowane dzióbki i przy nalewaniu herbaty nie da się uniknąć jej rozlania.
Czasem chapan byłby naprawdę przydatny, jednak na razie go nie mam.
Cacuszko liczy sobie 160 ml pojemności.

Obok Cacuszka  stoi chińska czareczka, którą dostałam na imieniny od Rodziców, a w niej tradycyjnie, cieszyński Da Hong Pao.
Na stole nie mogło także zabraknąć książki. :)

wtorek, 13 października 2015

Kintsugi

Dawno się tu nie odzywałam, ale nawał obowiązków i ciągle picie herbaty w wersji torebkowej nie sprzyja wenie herbacianej. :P

Oto czarka, kupiona wraz z shiboridashi w Cieszynie, która niestety nie przetrwała Święta Herbaty.

Tak wyglądała przed sklejeniem:


 Tutaj już po, w trakcie wysychania kleju:


Postanowiłam skorzystać z okazji i wykonać podróbkę techniki kintsugi.

Kinstugi - 金継ぎoznacza "złote łączenie" (funkcjonuje także pod nazwą kintsukuroi 金繕い - "naprawa złotem"). To fascynująca, tradycyjna japońska technika naprawy zniszczonej i stłuczonej ceramiki za pomocą laki zmieszanej z drobinkami złota lub innych metali (np. miedzi). Najpierw wygładza się krawędzie pękniętych fragmentów naczynia, a potem scala je przy użyciu laki, która tworzy "oprawę" wokół fragmentów ceramiki podobnie jak ołów w przypadku dawnych witraży.

Technika kinstugi jest właściwie równoważna ze sztuką i znakomicie wpisuje się w myśl japońskiej estetyki, według której niedoskonałość, asymetria i wręcz brzydota jest postrzegana jako piękno. Mowa o wabi-sabi, którą można określić zachodnim terminem "estetyka brzydoty i niedoskonałości".
 Istotą kintsugi jest założenie, że przedmiot naprawiony może być doskonalszy i piękniejszy od nietkniętego ze względu na swoją unikatowość i "duszę".

Niestety laki z domieszką złota nie miałam pod ręką (czy ona w ogóle jest dostępna w Polsce?), więc wykorzystałam złotą farbę do ceramiki. Jest to oszukaństwo i niespecjalnie ładnie wygląda (farba nie pokryje śladów złączeń i ubytków) , ale przynajmniej mogę się chlubić, że mam podróbę kintsugi. ;P