Powód: życie + chwilowy zanik pasji herbacianej na rzecz fazy "rosyjskiej".
Po raz kolejny za sprawą cudownej literatury.
Tym razem zachwycił mnie hrabia Tołstoj, jednak nie Lew, a Aleksiej.
Jego „Książę Srebrny” szalenie mi się spodobał. Mistrzowskie
studium charakterów ludzkich! A przy tym pełno gorącokrwistych i dumnych
rosyjskich watażków. :P Tacy narwańcy to tylko w Rosji lub w krajach sąsiednich. Owszem, inne narody też miewają tę Bożą iskrę szaleństwa, jednak
przejawia się ona inaczej niż w przypadku Słowian, rosyjska jest
niepowtarzalna.
Od kniazia Wiaziemskiego zaś króciutka droga do …Bohuna. Czytając o
księciu Afanasiju od razu pomyślałam sobie, że to wypisz wymaluj pierwowzór Jurko. :) Zresztą w tej książce sporo elementów podobnych do "Ogniem i Mieczem" - coś mam wrażenie, że Sienkiewicz aż za wiele zaczerpnął z dzieła Tołstoja. ;)
Skończyło się na powtórce 1 części Trylogii oraz serialu na jej podstawie (już niemal 2 dekady minęły od 1 razu...).
Skoro jest Bohun, to nie może zabraknąć obłędnego Aleksandra Domogarowa. *_*
Strzeż się, kniahini!
Gniewu Bohuna...
Z chęcią dowiedziałabym się czegoś więcej o księciu Afanasiju, tym
historycznym, znacznie mniej dającym się lubić niż jego literacki odpowiednik.
Na wiki zarówno pl jak i rosyjskiej jest info tyle, co kot napłakał.
Przydałaby się na zakończenie postu herbata z samowaru (koniecznie w szklance, przystrojonej w słynny koszyczek, z dodatkiem konfitury i kostki cukru), ale skoro nie dysponuję tym cackiem do parzenia, będzie cosik innego związanego z Rosją:
Imperial Label marki Kusmi Tea.
Herbatę tę kupiłam 4 lata temu, jednak jeszcze nie miałam okazji prezentować na blogu. Nietypowa w moim odczuciu i naprawdę mi posmakowała. To mieszanka chińskich zielonych herbat z aromatem pomarańczy, wanilii, cynamonu, korzenia lukrecji i dodatkiem alg morskich. To jedna z 2 herbat, jakie dane było mi pić, która przepływa przez usta i gardło miękko niczym aksamit. Świetna sprawa! Być może tę niesamowitą konsystencję herbata zawdzięcza algom morskim.
Smak ma ciekawy - przede wszystkim wyczuwalna jest słodycz. Czuć wanilię, zioła (może owa lukrecja) i jakby miętę. Tej ostatniej wprawdzie w składzie nie ma i normalnie jej nie znoszę, jednak tu ten posmak mi pasuje.
Siedzibą marki Kusmi obecnie jest Francja, a ściślej Miasto Świateł - Paryż, jednak jej korzenie wywodzą się z Sankt-Petersburga. Początek dał jej dom herbaty Kusmichow, założony w 1867 r.
Dlatego nie mogłam się oprzeć, aby do tej herbaty nie dodać jednego z niewielu zabytków zachowanych w domu - oryginalną rosyjską łyżeczkę z połowy XIX w. sygnowaną inicjałami probierza działającego wówczas w Sankt-Petersburgu. ;)
Książę Włodzimierz posmakował mi znacznie mniej, co też widać po o wiele mniejszym stopniu zużycia herbaty w pudełeczku. :P
To z kolei mieszanka czarnych herbat z posmakiem bergamotki, cytryny, limonki, grejpfruta, wanilii i bliżej niezidentyfikowanych przypraw. Nic specjalnego według mnie - trochę podobna do Kaszmiru i Madagaskaru (z tych 3 Madagaskar najlepszy). Najbardziej czuć goryczkę czarnej herbaty (a la Assam i Darjeeling, co mnie już mniej pozytywnie nastraja :P) oraz dodatek bergamotki i cytryny. Natomiast ta herbata ma piękny kolor naparu, taki bursztynowy. Jest też bardziej klarowny niż lekko mętny napar Imperial Label.